Apteka wielkiej konkurencji w mieście nie ma. Jest najlepsza. Jedyna. Jak wiele sklepów w okolicy. Wchodząc po schodkach do tego otynkowanego na biało, bo jakże by inaczej, budynku zastanawiasz się dlaczego. Klientów wita chłodny wzrok damy w podeszłym wieku siedzącej za ladą. Mieli pecha, trafili na jej zmianę. Co z tego że masz receptę na lek refundowany? Ta kobieta dba o lekarzy i i tak wyda ci droższy, nierefundowany odpowiednik.* A mogłeś nauczyć się harmonogramu i przyjść wtedy gdy pracuje ta śliczna blondynka, trochę głupia, ale kto by wnikał w szczegóły. I tak gdy twoją głowę zaprzątają te myśli, które pani za ladą nazwałyby typowo męskimi świństwami, ogromna kolejka zasmarkanych klientów powoli maleje, a ty zastanawiasz się czy aptekarka umie czytać w myślach, bo zdaje się przyglądać tobie z odrazą...
*W rzeczywistości jak się zdaje jest odwrotnie </3