Rynek to nie miejsce, rynek to stan umysłu. Pełno tu sprzedawców najróżniejszych produktów, od owoców po starocie. Panuje tu gwar niesamowity i trudno usłyszeć własne myśli, a co dopiero skupić się na wyborze najlepszej oferty. Kramy poustawiane są w miarę, powiedzmy równych rzędach wzdłuż prowizorycznych uliczek. Większość ma jakieś zadaszenie, więc wytrwali kupcy mogą kontynuować swe "łowy" pomimo dość częstych deszczy nawiedzających okolicę. Przemierzając rynek najbardziej rzucają się w oczy ryby, dosłownie co parę straganów, choć nie zawsze są pierwszej świeżości.