Moda na Mafię
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


ZAPRASZAMY DO REJESTRACJI C:
 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Szafirowa Krew

Go down 
AutorWiadomość
Gość
Gość




Szafirowa Krew Empty
PisanieTemat: Szafirowa Krew   Szafirowa Krew Icon_minitime1Nie Maj 19, 2013 1:34 pm

Kap, kap, kap – siedziałem skulony w jakimś ciemnym pomieszczeniu, nie widziałem nic, właściwie to nawet nie zależało mi na zobaczeniu co się tutaj znajduje. Słyszałem dźwięk uderzania spadających kropel o podłoże. Echo sprawiało, że słychać było to bardzo dobrze. Zniosło także odgłos szybkich kroków z korytarza oraz głośne sapanie, ktoś biegł. Nie obchodziło mnie to kto tu jest i po co, ale podejrzewałem, że pewnie On. Nie, jestem wręcz stuprocentowo pewny, że to On. Zawsze mnie szukał gdy próbowałem uciec od rzeczywistości, od tej szarej chorej rzeczywistości pełnej nienawiści, żalu i cierpienia. Psycholog twierdził, iż wrażliwość wykreowała moje spaczone spojrzenie na świat, ja jednak uważam, że to nie tak. Po prostu nie da się mnie oszukać i wmówić mi jaki ten świat jest piękny.
Usłyszałem jak wbiegł do pomieszczenia, nagle zapaliło się światło. Wyjąłem głowę spomiędzy kolan i spojrzałem na Niego. Jego wzrok był smutny, jednocześnie pełen troski, strachu i ulgi. Powiedział coś, ale Jego słowa nie dotarły do mnie, mój mózg nie był wtedy w stanie zrozumieć ich znaczenia. Ruszył powoli w moją stronę, jednakże zatrzymały Go dwie zamaskowane postacie, które złapały Jego ramiona. Ich maski były białe, a na nich namalowane czarną farbą smutne miny oraz łzy wylatujące z oczu, mieli na sobie czarne obcisłe kostiumy. Próbował im się wyrwać b dostać się do mnie, lecz trzymali zbyt mocno. Zaczął coś wykrzykiwać, ale i tym razem do mnie to nie docierało. Wyglądało to jak pantomima. Przyglądałem się temu przedstawieniu nieobecnym wzrokiem. Czułem się jak widz siedzący na widowni, którego nudził spektakl i odpływał do krainy snów. Myślałem, że cała ta sytuacja mnie nie dotyczy, nie mam nic z nią wspólnego, że wcale nie znajduję się w tym samym pomieszczeniu co oni, że obserwuję to z odległego miejsca.
Spróbowałem czytać z ruchów Jego warg, zawsze byłem w tym dobry. Wyczytałem, że przeprasza, że nie chciał mnie zranić, pragnie wszystko naprawić. Udało mu się wyrwać jedną rękę z uścisku zamaskowanych i wyciągnął ją w moją stronę, a Jego usta mówiły, żebym wrócił z Nim do domu. Lekko się uśmiechnął, dłoń powoli zbliżała się do mnie. Z trudem robił każdy kolejny krok trzymany przez ciemne postacie. Jego palce były już tak blisko, jeszcze troszkę a będą mogły dotknąć mojej twarzy. Spojrzałem na niego z pogardą i odwróciłem głowę, jednakże kątem oka wciąż obserwowałem co się dzieje. Zamaskowani złapali jego druga rękę i zaczęli obie wyginać. Po całym pomieszczeniu rozszedł się krzyk pełen bólu i odgłos łamanych kości. Z powrotem odwróciłem głowę w Jego stronę. Zwisał trzymany w górze za bezwładne ramiona.
- Zrób mi przysługę i zdechnij wreszcie. - Z mego gardła wydobył się szorstki i chłodny głos. Zdziwiło Go to bardzo, gdyż po raz pierwszy odkąd znalazła mnie Jego rodzina przemówiłem.
- Ty... Ty mówisz... - Patrzył na mnie wielce zdziwiony. Jedna z zamaskowanych postaci wyjęła duży sztylet z rękojeścią wyglądającą jakby była zrobiona z kości słoniowej. Zamachnęła się i wbiła w Jego serce. Gdy jego głowa opadła, druga ciemna postać puściła Go i upadł bezwładnie na podłogę. Zamaskowani zwrócili głowy w moją stronę, przez chwilę stali i wyszli z pomieszczenia gasząc za sobą lampy. Światło z korytarza padało na Jego ciało. Wpatrywałem się w hebanowe włosy leżące nieskładnie, na brązowawą skórę, białą koszulę barwioną przez krew na czerwono.
Wstałem i przeszedłem do innego jasnego pomieszczenia, w którym znajdowało się ogromne lustro. Spojrzałem na osobę, którą w nim ujrzałem. Białe włosy do ramion, chłodne czerwone oczy, jasna wręcz biała skóra i koszula o lodowym odcieniu niebieskiego. Niżej już moje oczy nie zjeżdżały. Przyłożyłem dłoń do lustra. Wzrok spoglądającej ze szkła postaci się zmienił na zaciekawiony i zdziwiony jednocześnie.
- To jestem ja? - Wydobyło się z mojego gardła. Lekko przechyliłem głowę.- Tak, to ja. Tylko dlaczego nie pozwalano mi w Jego domu patrzeć na własne odbicie oraz wchodzić do tego budynku? Czy to przez te białe włosy? A może przez czerwone oczy? Lub bladą cerę?
Umilkłem, lecz po kilku minutach ciszy znów zacząłem mówić.
- Czyli On nie żyje?
- Tak, z naszej winy – Moje usta samoistnie się poruszały.
- ZAMKNIJ SIĘ!!! - Przyłożyłem dłonie do uszu by nic nie słyszeć- On nie mógł umrzeć!! Obiecał zawsze być przy mnie, więc... nie mógł... umrzeć...
- Ale umarł i co z tego?! Sami chcieliśmy by zdechł!
- ZAMKNIJ SIĘ WRESZCIE!!! - Krzyczałem na własne odbicie obserwując zmiany w swoim wyrazie twarzy. Kłóciłem się sam ze sobą, z drugim mną siedzącym w tym samym ciele.- ZAMKNIJ SIĘ I WYNOŚ SIĘ Z MOJEGO CIAŁA!!! ROZUMIESZ?! WYNOŚ SIĘ!!!
- Nie pozbędziesz się mnie!
- CICHO!! NIE GADAJ, TYLKO WRESZCIE SIĘ WYNIEŚ! - Zacisnąłem powieki, a z mych oczu wypłynęły łzy.
- Nie mogę odejść, w końcu jestem tobą! Nie pozbędziesz się mnie! - Otworzyłem zapłakane oczy i spojrzałem po raz kolejny w lustro.
Nagle do pomieszczenia weszły te same dwie zamaskowane postacie. Odwróciłem w ich stronę głowę i wypowiedziałem błagalnym tonem.
- Zabijcie mnie, proszę... zabijcie.
Jeden z nich wyciągnął sztylet z szkarłatną rękojeścią i podszedł do mnie. Stałem nieruchomo. Złapał mnie za ramię by wbicie ostrza nie sprawiło, że się cofnę i mogło swobodnie się głębiej wsunąć. Zamachnął się, ostrze świsnęło w powietrzu i przeszyło moje ciało. Z rany wypłynęła szafirowa krew. Dotknąłem płynu palcem zdziwiony jej kolorem. Zsunąłem się na podłogę na kolana. Siedziałem na łydkach zwrócony przodem do lustra czekając na śmierć, która nie nadchodziła.
Druga z zamaskowanych postaci podeszła do mnie, ukucnęła i położyła rękę na moim ramieniu.
Nasz Brat nie może umrzeć, jest nieśmiertelny jak każdy z nas, nasz Bracie.
Obydwie postacie zdjęły swoje maski i zsunęły kaptury. Ich twarze wyglądały jak moja, były wręcz identyczne. Takie same oczy, usta, nos, brwi, włosy. Nawet głos wydobywający się z ich gardeł był jak mój.
- K-kim jesteście?
- Jesteśmy tym czym ty, wszyscy jesteśmy klonami naszego Pana.
Krzyknąłem z przerażenia i rozpaczy. Znajdywałem się w ogromnym budynku, w którym wszyscy wyglądali jak ja. Nie chciałem tego. Nie chciałem być więziony z samym sobą.


Ostatnio zmieniony przez Korea Południowa dnia Nie Maj 19, 2013 4:02 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Szafirowa Krew Empty
PisanieTemat: Re: Szafirowa Krew   Szafirowa Krew Icon_minitime1Nie Maj 19, 2013 1:58 pm

Niesamowite. Koruś nie wiedziałom żeś taki uzdolniony. Bardzo mnie to wszytsko ciekawi.
Powrót do góry Go down
Prusy

Prusy


Male Wiek : 323
Liczba postów : 584
Birthday : 18/01/1701
Join date : 05/04/2013
Skąd : Królewiec

Szafirowa Krew Empty
PisanieTemat: Re: Szafirowa Krew   Szafirowa Krew Icon_minitime1Nie Maj 19, 2013 4:00 pm

o: *klaszcze* Zagilbiste! Zważając na to, że pisząc smutne opowiadanie oglądałeś śmieszne filmiki szacunek jeszcze większy ^^
Powrót do góry Go down
Go??
Gość




Szafirowa Krew Empty
PisanieTemat: Re: Szafirowa Krew   Szafirowa Krew Icon_minitime1Nie Maj 19, 2013 7:32 pm

Vini, Vidi, Vici

Hmmmm krótkie. Jeśli jest podzielone na części z chęcią dowiedziałabym się więcej szczegółów, nawet jeśli dostałabym drugie tyle kolejnych tajemnic. W sumie jakoś super mi na emocjach nie zagrało. Broń boże proszę nie myśleć, że źle napisane. Po prostu ja to widzę bardziej jako dobrą bajkę typu Dom Latających Sztyletów, ale czyta się lekko i przyjemnie.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Szafirowa Krew Empty
PisanieTemat: Re: Szafirowa Krew   Szafirowa Krew Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Szafirowa Krew
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Moda na Mafię :: 
-
Skocz do: